Film, który noszę w sercu
Od pewnego czasu czuję, że moje życie prowadzi mnie do jednej, niezwykłej misji – opowiedzenia historii mojej córki Ani.
To pragnienie nie przyszło nagle. Ono dojrzewało we mnie, krok po kroku, wraz z ciszą, którą zostawiła po sobie.
Teraz wiem, że to jest ten moment, by podjąć się tego zadania.
Chcę zatrzymać jej życie w kadrze.
Chcę, aby jej światło – tak jasne, tak piękne i tak mocne – nie zgasło.
Widzę to oczyma duszy: film o sile i mocy człowieka, który pomimo cierpienia i ograniczeń potrafi rozkwitać. Film o kobiecie, która była córką, siostrą, przyjaciółką, żoną i mamą. O kobiecie, która dawała innym nadzieję wtedy, gdy sama ją traciła.
To nie będzie zwykła opowieść.
To będzie zapis odwagi, czułości i miłości większej niż ból. To będzie świadectwo, że piękno życia nie znika wraz z końcem – ono trwa, odbija się w innych, promieniuje dalej.
Noszę w sobie obrazy, które są jak żywe kadry:
mała dziewczynka biegnąca przez łąkę, kobieta pełna pasji i sukcesów, mama tuląca swoją córeczkę, a potem – silna i mądra przewodniczka dla innych, mimo choroby.
I choć te obrazy rozdzierają serce, to jednocześnie dają siłę.
Piszę to dzisiaj, bo wierzę, że ta historia może poruszyć nie tylko mnie.
Może stać się lustrem – dla tych, którzy szukają nadziei, odwagi, światła.
A ja czuję, że moim zadaniem jest ją opowiedzieć.
To dopiero początek.
A jednak już teraz wiem – ten film powstanie.
Bo Ania zasługuje, aby jej życie stało się opowieścią, która ocala.