Zmiana perspektyw
Przeprowadziłam się. Do mojego „starego”, a jednocześnie całkiem „nowego” domu. To zmiana miejsca, przestrzeni – fizyczna zmiana perspektywy. Ale w głębi chodzi o coś więcej. O przesunięcie wewnętrzne. O nowe osadzenie w świadomości. O odwagę spojrzenia na emocje i ciało z innej strony. O wędrówkę do miejsc, w których czeka spokój i odpoczynek.
Teraz uczę się innego czasu. Nie tego, w którym się goni. Nie tego, w którym każda minuta musi być produktywna. Uczę się czasu, w którym się jest.
Przez lata biegłam. Od punktu do punktu. Od obowiązku do marzenia. Od „muszę” do „powinnam”. Dzień wydawał się dobry tylko wtedy, gdy był pełny czyli „wart skatalogowania”. A ja?
Teraz coś we mnie powiedziało zdecydowanie: dość. I zaczęłam w skupieniu słuchać. Siebie. Ciszy. Oddechu. Czasu, którego się uczę, nie da się wpisać w kalendarz. Nie ma harmonogramu. Nie pyta: „Co dziś osiągnęłaś?” Pyta: „Czy byłaś dziś naprawdę obecna?”
Bo bycie tu i teraz to nie jest ładny cytat z książek, internetu. To praktyka dnia codziennego. To zauważenie kropli na liściu, zmarszczki opowiadającej historie, robaczka na chodniku i światła we wszystkim. Poranne medytacje oddechowe. Wdzięczność.Także niespieszna kawa, wypita bez przeglądania wiadomości. To chwila, która nie musi być lepsza. Ona po prostu jest!
Uczę się tego czasu. Patrzenia na swój awatar i tę chwilę na ziemi. Nieśmiało odkrywam więcej. Z ogromną ciekawością. A przede wszystkim z uwagą i czułością do siebie.